Malarz i Sawala po Legii

Szczegóły

Opublikowano: niedziela, 20 lipiec 2014 04:16

- Myślę, że zaskoczyliśmy przeciwników naszym pressingiem, grą, utrzymywaniu się przy piłce i dzięki temu w pierwszej połowie mieliśmy naprawdę dobre sytuacje - powiedział po meczu w Warszawie kapitan PGE GKS Bełchatów Arkadiusz Malarz.

W piątek rozmawialiśmy o tym czy GKS jest w stanie sprawić niespodziankę i stało to się faktem. Wprawdzie wygraliście dopiero pierwsze spotkanie, ale zwycięstwo na stadionie Mistrza Polski chyba mocno podbudowuje morale i pokazuje siłę zespołu.

Arkadiusz Malarz: - Bardzo fajna sprawa wygrać tutaj. Cała drużyna włącznie ze sztabem szkoleniowym, kadrą pokazaliśmy, że gramy swoją piłkę tak jak miało to miejsce w 1. lidze. Nic się nie zmieniło, robimy swoje i to przynosi efekty. Podwójnie cieszy to, że wygraliśmy dzisiaj u mistrza, ale spokojnie. Trzeba twardo stąpać po ziemi, była to pierwsza kolejka. Chwilkę się pocieszymy, a od poniedziałku zaczynamy przygotowania do Korony.

Słaba skuteczność Legii może trochę dziwić. Nie napracowałeś się w bramce przed przerwą, a pierwszą dobrą okazję gospodarze mieli dopiero w 24. minucie.

Arkadiusz Malarz: - Wiedzieliśmy, że Legia będzie chciała się pokazać przed kibicami. Mecz meczowi nierówny i nie ma co patrzeć na eliminacje Ligi Mistrzów, ponieważ liga rządzi się swoimi prawami. Myślę, że zaskoczyliśmy przeciwników naszym pressingiem, grą, utrzymywaniu się przy piłce i dzięki temu w pierwszej połowie mieliśmy naprawdę dobre sytuacje. To wszystko bardzo nas cieszy.

Szymon Sawala: - Fajnie jest dobrze rozpocząć sezon, graliśmy na trudnym terenie, cieszymy się z trzech punktów, ale z pełną pokorą gramy dalej, na pewno nie będziemy chodzić z głową w chmurach i już myślimy o kolejnym meczu z Koroną Kielce. Widać, że w każdym spotkaniu Legia gra praktycznie innym składem i nie było co robić głębszych analiz, skupiliśmy się na tym co u nas ma dobrze funkcjonować i tak do tego meczu podeszliśmy. Mamy fajny skład, świetną szatnię, co było widać na boisku, jest kolektyw, a jeden walczy za drugiego.

Amadeusz Makosch